okulary przeciwsłoneczne leżące na piasku nad morzem

Krem z filtrem UV – dlaczego warto go stosować?

Czas czytania w minutach: 6

Wakacje! Lato! Czas odpoczynku1Również dla nas – aktywności na blogu będzie trochę mniej, słońca, opalania i… kremów z wysokim filtrem! Ale czym tak właściwie jest ten filtr, zwany również faktorem? Dlaczego jest taki ważny dla naszej skóry? Pozwól, że wyjaśnię!

Dlaczego skóra się opala?

Żeby jednak wyjaśnić, czym jest ten tajemniczy faktor, trzeba zacząć od wyjaśnienia, przed czym dokładnie mają nas chronić kremy z filtrem. To, że przed światłem słonecznym, jest dość oczywiste, ale trzeba tu dodać: nie przed całym, tylko przed jego określonym fragmentem. Światło słoneczne składa się z trzech najważniejszych części: promieniowania podczerwonego, widzialnego i ultrafioletowego. Podczerwień to zakres, który przenosi ciepło. Czym jest światło widzialne, to chyba nie trzeba w tym miejscu dokładniej tłumaczyć. Może co najwyżej przypomnieć, że pozostałe rodzaje światła płynące do nas ze słońca są dla ludzkiego oka niewidzialne. I wreszcie jest ten najbardziej kłopotliwy zakres, czyli ultrafiolet. Promieniowanie ultrafioletowe to promieniowanie o wysokiej energii, które z jednej strony pozwala się ładnie opalić, ale z drugiej – uszkadza nasze komórki, w tym DNA, co prowadzi między innymi do nowotworów.

dwoje osób leżących na plaży

To światło też jest podzielone na kilka “podsekcji”: A, B oraz C. Zakres C to światło o najwyższej energii, stosowane choćby w lampach dezynfekujących. Jest bardzo silnie pochłaniane przez atmosferę, w związku z czym dla plażowiczów nie stanowi dużego problemu – niewiele z niego do naszej skóry dociera. Gorzej z pozostałymi zakresami, A oraz B. UVB jest częściowo pochłaniane przez warstwę ozonową; UVA – praktycznie wcale. Do niedawna uważano, że to promieniowanie UVB jest dla nas groźne, a UVA tylko niegroźnie nas opala. Dziś już wiadomo, że tak wcale nie jest, i promieniowanie UVA również jest szkodliwe dla zdrowia. Nie zmienia to jednak faktu, że to ochrona przed promieniowaniem UVB jest wykorzystywana, żeby określić ten słynny faktor.

Ten cały SPF, UVA i UVB

SPF, czyli Sun Protection Factor, jest to współczynnik określający, jak dobrze krem chroni skórę przed poparzeniem promieniami UVB. A jak się go określa? Eksperymentalnie. Na skórę nakłada się krem, w ilości 2 miligramów na centymetr kwadratowy (mg/cm2). Następnie taki nasmarowany fragment skóry naświetla się lampą ultrafioletową aż do wystąpienia zaczerwienienia, i odnotowuje się konieczny do tego czas. Następnie eksperyment powtarza się na niechronionym fragmencie skóry. Na koniec dłuższy czas dzieli się przez krótszy, a uzyskany wynik to właśnie faktor. Innymi słowy: faktor bezpośrednio określa, ilokrotnie dłużej możemy przebywać na słońcu, zanim poparzymy sobie skórę. Normalnie skóra czerwieni nam się w 10 minut? Z faktorem 2 możemy śmigać po słońcu dwadzieścia minut; z faktorem 15 – dwie i pół godziny. W teorii.

W praktyce nie jest aż tak różowo, można się zaróżowić nawet łatwiej. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że każdy organizm jest nieco inny, a przez to nieco inaczej podatny na działanie ultrafioletu. W związku z tym nawet ta część promieniowania, która przedrze się przez warstwę ochronną kremu, będzie nas uszkadzać w różnym tempie. Teoretycznie badania porównujące czas do zaczerwienienia skóry chronionej i niechronionej powinny niwelować wpływ indywidualnych cech. Jednak nie zawsze się to w pełni udaje.

Trzeba też pamiętać o tym, że w warunkach laboratoryjnych ściśle kontroluje się dawkę kremu i całą resztę okoliczności. A tymczasem ludzie stosujący krem w “warunkach bojowych” niekoniecznie zadbają o to, żeby wszędzie równomiernie rozprowadzić te 2 mg/cm2 kremu2Kto z Was nigdy nie spalił się w paski, niech pierwszy rzuci tubką!. Poza tym, jeśli zamiast siedzieć grzecznie i spokojnie wchodzimy do wody, kładziemy się na plaży, a do tego jeszcze wieje wiatr, to może się okazać, że z naniesionego pół godziny wcześniej kremu niewiele zostało. Co więcej, niezależnie od “klasy” kremu, po żadnym nie możemy się spodziewać, że będzie nas chronił przez dłużej, niż dwie godziny. Po takim czasie, jak również po wyjściu z wody i wytarciu się w ręcznik, należy nałożyć kolejną warstwę kosmetyku.

Bezpieczna opalenizna

Co gorsza, trzeba pamiętać, że promieniowanie UVA również może być niebezpieczne. Wcześniej zdawało się, że nie uszkadza ono DNA, choćby dlatego, że nie przenika zbyt głęboko przez górne warstwy skóry. Jednak nowsze badania wykazały, że nie jest to prawda. Mimo to jest ono wciąż wykorzystywane w solariach właśnie w celu wygenerowania bezpiecznej opalenizny. Tam jednak, o ile oczywiście solarium jest rzetelne i profesjonalne, a sprzęt regularnie serwisowany, odbywa się to w kontrolowanych i rozsądnie dobranych warunkach. Pamiętajmy też, że SPF w ogóle nie bierze pod uwagę ochrony przed tym zakresem promieniowania. Owszem, można bez większego problemu ten zakres ochrony poszerzyć, ale z definicji sam wysoki faktor SPF nie oznacza, że jesteśmy chronieni przed promieniowaniem UVA. Dlaczego?

akcesoria plażowe, kaoelusz, okularny, krem butelka rozrzucone na ręczniku

W kremach z filtrem stosuje się cząsteczki, które pochłaniają światło o określonym zakresie długości fal. Do takich cząsteczek należy na przykład dwutlenek tytanu, znany przede wszystkim z zastosowania w białych farbach. Są to również związki organiczne takie, jak awobenzon czy otokrylen. Nie chcę tu nikogo męczyć szczegółowymi opisami czy długimi nazwami, ale warto wiedzieć, że tego typu związki na ogół mają po kilka wiązań podwójnych, w tym w tzw. pierścieniach aromatycznych3Jeśli komuś kojarzy się benzen poznawany na chemii w liceum – tak, jest to właściwy trop.. To właśnie te elementy struktury odpowiadają za pochłanianie nadfioletu. Jednak w zależności od dokładnej struktury, związki te mogą pochłaniać bardziej selektywnie UVA lub UVB.

Oczywiście, ponieważ w przyrodzie nic nie ginie, pochłaniane światło nie znika zupełnie. Światło to energia – i ta energia musi zostać przez nasze związki jakoś wyemitowana. Standardowo dzieje się to pod postacią ciepła. Ale z czasem nasze cząsteczki się “zużywają” – światło UV, które potrafi uszkadzać nasze komórki, potrafi też uszkodzić związki, które je absorbują – czy to bezpośrednio, czy też pośrednio, poprzez produkowanie wolnych rodników 4O których więcej – przy innej okazji.. Oczywiście, do kremów wybiera się takie związki, które nie ulegają łatwemu uszkodzeniu, ale wciąż nie możemy liczyć na to, że przetrwają w nieskończoność. Stąd też wynika konieczność powtórnej aplikacji kremu co jakiś czas.

Co na opakowaniu?

Oczywiście, najlepiej byłoby do blokowania szkodliwego światła ultrafioletowego zawsze wybierać związki, które łatwo i w dużym stopniu je pochłaniają, oraz są bardzo stabilne. Trzeba jednak pamiętać o jeszcze jednym czynniku. Chodzi oczywiście o wpływ na zdrowie człowieka. I tak na przykład popularny niegdyś kwas paraaminobenzoesowy, w skrócie PABA, wyszedł z użytku. Wprawdzie NA skórze chroni nas przed światłem UVB, ale okazało się, że jeśli wniknie do komórek, to wręcz ułatwia promieniowaniu ultrafioletowemu ich uszkodzenie. Dlatego też dobranie odpowiedniego związku wcale nie jest łatwą sprawą.

Wróćmy jednak do naszego promieniowania UVA. Niestety, w przeciwieństwie do UVB, nie ma ani ogólnie przyjętego systemu badania ochrony przed tym akurat rodzajem promieniowania. Nie ma też jednolitego sposobu oznaczania chroniących produktów. W Unii Europejskiej na przykład możecie zobaczyć na opakowaniach kremów znaczek UVA w kółku, jeśli stopień ochrony przed tym promieniowaniem to przynajmniej ⅓ stopnia ochrony przed UVB. Z kolei amerykańskie wytyczne mówią o oznaczaniu produktów jako “broad spectrum”. Chodzi tu o szeroki zakres działania – jeśli ochrona przed UVA jest “proporcjonalna” do tej przed UVB. Japońskie kosmetyki mają jeszcze inny system i tak dalej.

krem przeciwsłoneczny

Filtr to nie blokada

Warto przy okazji jeszcze wspomnieć o tym, że od pewnego czasu zniechęca się, albo wręcz zabrania, stosowania na opakowaniach czy w reklamach określeń typu “blokada UV” czy podobnych. Niezależnie od tego, jak “dobry” jest krem, który stosujemy, nie zatrzyma on całości promieniowania. Kremy o wartości SPF 2 zatrzymują około 20-30% promieniowania UVB; te z faktorem 50+ zatrzymują nawet 98% tego promieniowania, ale zawsze coś się przedostaje. To pozwala się opalić nawet po nasmarowaniu porządnym kremem. I oznacza to również, że nawet po nasmarowaniu kremem zbyt duża ekspozycja na słońce nie jest najlepszym pomysłem. Pamiętajmy o tym, gdy po raz kolejny będziemy chcieli spędzić cały dzień na plaży.

Ale skoro krem blokuje światło ultrafioletowe, to czy nie powoduje problemów z syntezą witaminy D? Przecież to właśnie pod wpływem światła słonecznego jest ona syntezowana w skórze. I to prawda, że wraz ze wzrostem stopnia ochrony kremu, spada efektywność syntezy witaminy D. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że ekspozycja około 18% powierzchni skóry na słońce przez 15 minut dziennie załatwia nasze potrzeby co do zaopatrzenia w witaminę D. Więc zastosowanie filtra, ale jednoczesna ekspozycja większej powierzchni i na dłużej też może sprawę skutecznie załatwić – to wszystko jest kwestia równowagi trzech czynników. No i wreszcie zdecydowanie łatwiej jest brać suplementy witaminowe niż pozbyć się oparzenia skóry, że o nowotworze już nawet nie wspomnę.

I na koniec jeszcze warto jeszcze zwrócić uwagę na to, że poza “właściwymi” substancjami chroniącymi przed promieniowaniem ultrafioletowym, do kremów dodaje się też substancje wspomagające. Część z nich to dodatki zapachowe czy też poprawiające konsystencję kremu. Ale część ma autentyczny wpływ na jakość ochrony zapewnianej przez właściwe substancje pochłaniające światło – są to przede wszystkim przeciwutleniacze. Ta klasa związków ogranicza powstawanie wolnych rodników, co ma co najmniej dwa korzystne skutki. Z jednej strony jest ten oczywisty wpływ na stabilność pozostałych składników kremu, a więc zwiększona ochrona. Z drugiej – zmniejszenie skutków środowiskowych.

Filtr UV a środowisko

Skutków środowiskowych? Tak, ponieważ wolne rodniki przyczyniają się do niszczenia fitoplanktonu, blaknięcia raf koralowych i wielu innych problemów. To jest dodatkowy czynnik zachęcający do poszukiwania nowych formulacji i nowych składników chroniących przed promieniowaniem UV. Celem jest nie tylko jak najbardziej pomóc ludziom, ale też jak najmniej zaszkodzić środowisku.

Ale to pieśń przyszłości, tym bardziej, że na przykład w USA tego typu związki traktowane są jako leki. Aby je zarejestrować, najpierw trzeba przeprowadzić pełną procedurę przewidzianą dla leków. O szczegółach przeczytacie u nas więcej w przyszłości, ale nie jest chyba dla nikogo zaskoczeniem,że rejestracja nowego leku wymaga naprawdę dużych nakładów finansowych… Tymczasem więc jesteśmy ograniczeni do tego, co już jest na rynku – wybierajcie więc rozsądnie! Zespół Pozwól, że wyjaśnię życzy Wam udanych i bezpiecznych wakacji!

Źródła:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5036351/

https://cen.acs.org/business/consumer-products/What-in-sunscreen-and-how-does-it-protect-your-skin-from-the-sun-rays/99/i27

https://www.medicalnewstoday.com/articles/306838#what-is-broad-spectrum

https://web.archive.org/web/20140826114843/https://www.cosmeticseurope.eu/using-cosmetics-colipa-the-european-cosmetic-cosmetics-association/sun-products/the-european-commission-recommendation-on-the-efficacy-of-sunscreen-products.html

https://www.fda.gov/drugs/understanding-over-counter-medicines/questions-and-answers-fda-announces-new-requirements-over-counter-otc-sunscreen-products-marketed-us


Zainteresowało Cię to, co czytasz? Chcesz wiedzieć więcej? Śledź nas na Facebooku, i – pozwól, że wyjaśnię!

0 0 votes
Oceń artykuł
Powiadom mnie!
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments