okładka książki Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks

Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks – recenzja książki

Czas czytania w minutach: 3

Do kogo należysz? Do kogo należy Twoje ciało? Zdawałoby się,że odpowiedź na to pytanie jest oczywiste: do Ciebie. I faktycznie, swoim ciałem możesz dysponować… Ale co z własnością tkanek pobranych przy rozmaitych zabiegach lekarskich? Ot, choćby próbki krwi? Albo komórki pobrane w czasie biopsji? Czy pacjent ma prawo nimi dysponować? Z tym pytaniem mierzy się książka “Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks”.

Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks

Naukowcy zajmujący się biologią komórki potrzebują do swoich badań… Tak, zgadliście: komórek. Pozyskanie komórek bakteryjnych to żaden problem – mnożą się same i nie grozi im śmierć “ze starości”. Z komórkami zwierzęcymi jest gorzej, ale – przynajmniej od niektórych gatunków – pobieranie jest w miarę bezproblemowe. Ale co z ludźmi? Przez długie lata nieosiągalnym celem było wyhodowanie nieśmiertelnej linii ludzkich komórek. Z “normalnymi” komórkami się to nie udawało. Udało się dopiero z komórkami nowotworowymi, pobranymi od 31-letniej, czarnoskórej pacjentki Szpitala Johna Hopkinsa. I tak właśnie zaczęło się nieśmiertelne życie Henrietty Lacks – a właściwie jej komórek, ponieważ ona sama niestety zmarła po kilku miesiącach choroby.

Problem polega na tym, że nikt jej nie powiedział, że komórki zostaną od niej pobrane, a tym bardziej że mogą być wykorzystywane nie tylko do diagnozowania jej, ale również do badań naukowych i do zastosowań komercyjnych. Nie wiedziała o tym również jej najbliższa rodzina. Dowiedziała się dopiero po kilku latach, kiedy o badaniach z wykorzystaniem komórek HeLa1Nazwanych – zwyczajowo – od pierwszych liter imienia i nazwiska osoby, od której zostały pobrane zaczęło robić się głośno w prasie.

Nieśmiertelne komórki 

Choć nie był to przypadek odosobniony, to zdecydowanie najbardziej znany. Przede wszystkim dlatego, że i komórki HeLa to najbardziej znane i najczęściej wykorzystywane w laboratoriach komórki ludzkie. Autorka książki “Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks”, Rebecca Skloot, przeprowadziła dogłębne badania, zarówno rozmawiając z rodziną Lacks, jak i szukając informacji o innych tego typu przypadkach. Historia życia samej Henrietty przeplata się z historią linii komórkowej HeLa, jak również z historią kontaktów autorki z rodziną Lacks. Jak się łatwo domyślić, te kontakty nie były proste. Czego innego jak tylko nieufności spodziewać się po biednej rodzinie, która dowiaduje się, że na komórkach ich żony czy matki inni ludzie zarabiają fortunę, a tu nagle przyjeżdża biała dziennikarka, i chce wiedzieć wszystko o Henrietcie?

Nie jest to pozycja, którą określilibyście jako standardową książkę popularnonaukową. To, że czyta się ją miejscami bardziej jak książkę historyczną, miejscami jak przygodową, a miejscami jak kryminał, to jedno. W tym aspekcie można dostrzec pewne podobieństwa do recenzowanej u nas niedawno “Zarazy”. Jednak najistotniejszą różnicą jest to, że książka popularnonaukowa zwykle stara się odpowiedzieć na pewne pytania. “Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks” raczej pytania stawia.

Czy tkanki pobrane od pacjenta w ramach rutynowych medycznych procedur mogą być gromadzone do przyszłej diagnostyki? Czy są to odpady medyczne, z którymi każdy może zrobić, co chce, czy może własność pacjenta, którą może dysponować wedle uznania? Czy powinniśmy mieć prawo decyzji, do jakich badań ewentualnie zostaną wykorzystane? A co z udziałem w zyskach z ewentualnej komercjalizacji? I jak to wszystko się ma do możliwości identyfikacji pacjenta na podstawie DNA? Przed tymi i wieloma innymi pytaniami staniecie po lekturze. Jedna strona ma świetne argumenty – “skoro nasza mama jest tak ważna dla nauki, to dlaczego nas nie stać na ubezpieczenie medyczne?”. Ale nie sposób odmówić słuszności i drugiej stronie, podnoszącej po pierwsze liczbę ludzi uratowanych dzięki komórkom HeLa. Po drugie – wskazujących, że to, co ma realną wartość, opiera się na wkładzie pracy naukowców. Gdzie należy postawić granicę pomiędzy prywatnością a rozwojem nauki? To pytanie, z którym prędzej czy później będziemy musieli się wspólnie zmierzyć.

Jeśli zachęciła Cię nasza recenzja i chcesz kupić książkę, a przy tym wspomóc naszego bloga, skorzystaj z oferty naszego partnera:


Zainteresowało Cię to, co czytasz? Chcesz wiedzieć więcej? Śledź nas na Facebooku, i – pozwól, że wyjaśnię!

0 0 votes
Oceń artykuł
Powiadom mnie!
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments