Czy obiło się Wam kiedyś o uszy hasło biorezonans? Jest to metoda, która diagnozuje i leczy zarazem. Zdiagnozować może niemal wszystko: niedobory witamin, pasożyty, zaburzenia hormonalne… Leczy przy tym z naprawdę groźnych chorób, od nerwic po nowotwory i od alergii po astmę. A zatem – pozwól, że wyjaśnię, jak działa ten wspaniały biorezonans?
Wcale nie działa. Dziękuję za uwagę.
Biorezonans – czyli jak wyjaśnić pseudonaukowy bełkot
A teraz na poważnie. Biorezonans opiera się na stwierdzeniu, że każda komórka i każdy organizm emitują falę elektromagnetyczną o określonej częstotliwości. Pomiar parametrów tej fali – przede wszystkim częstotliwości – pozwala na określenie, co się z organizmem dzieje. Jeśli jest chory – jej częstotliwość się zmieni. Jeśli zalęgły się w nim jakieś pasożyty – na falę pochodzącą z komórek organizmu nałożą się fale charakterystyczne dla pasożytów. Podobny wpływ będą miały cząsteczki toksyn. Ale skąd właściwie ta fala?
No przecież z mechaniki kwantowej, no bo skądinąd? Jeśli trzeba wyjaśnić jakiś pseudonaukowy bełkot, to najlepiej jest przywołać na pomoc mechanikę kwantową. Konkretniej powołują się na odkrycie Louisa de Broglie, który postulował w swojej pracy doktorskiej, że każda cząsteczka jest również falą elektromagnetyczną. I w porządku, jest to jedna z zasadnych interpretacji mechaniki kwantowej. Sęk w tym, że częstotliwość fali wzrasta ze wzrostem masy obiektu. Już dla pojedynczych cząsteczek częstotliwość fali wynikająca z równania de Broglie jest zbyt wysoka, żebyśmy byli w stanie ją zmierzyć, a już na pewno nie urządzeniem do biorezonansu. A co dopiero mówić o całych komórkach, organach czy wreszcie całym organizmie?
Biorezonans – dlaczego nie ma prawa działać?
A jak właściwie działa urządzenie do biorezonansu? Świetne pytanie. Informacje na ten temat są – celowo – mętne i niejednoznaczne. Synteza różnych źródeł pozwala przypuszczać, że działa podobnie do galwanometru. Urządzenie to pozwala mierzyć niewielkie prądy elektryczne – i przy okazji również opór, co jest wykorzystywane w tzw. wykrywaczu kłamstw. Ale faktycznie, człowiek wytwarza pewne pole elektromagnetyczne… Tyle tylko, że to pole nie pozwala w żaden sposób diagnozować chorób, ani stwierdzić, czy ktoś ma pasożyty. Zmienia się ono w czasie wraz z całą masą czynników zewnętrznych i wewnętrznych, ale nie da się jednoznacznie powiązać tych zmian z konkretnym czynnikiem.
Co więcej, biorezonans nie pozwala leczyć chorób przez emitowanie “zdrowej” częstotliwości. Założenie jest takie, że potraktowanie człowieka odpowiednią częstotliwością fali elektromagnetycznej pozwoli na doprowadzenie jego osobistego pola do naturalnego, “zdrowego” stanu, a co za tym idzie, zniszczy toksyny, pasożyty i inne patogeny. Pomijając już fakt, że osoby znające fizykę na poziomie szkoły średniej powinny wiedzieć, że fale oddziałują ze sobą trochę inaczej – mogą się tymczasowo wzajemnie znosić, ale po ustaniu jednej z nich druga wraca do swojego pierwotnego stanu. Poza tym oczywiście aparatura do biorezonansu nie jest w stanie generować fali o tak wysokiej częstotliwości jak częstotliwość de Broglie naszych patogenów.
Placebo
I dane naukowe są tu bezwzględne. Nie ma dowodów na to, że biorezonans działa. To “działanie”, które czasem można zaobserwować, to efekt placebo, spontaniczna remisja lub inne zbliżone okoliczności losowe. No i oczywiście próby oszustwa, które znajdują bardzo dobrą motywację finansową. Cena biorezonansu? W zależności od “zastosowania” widzę ceny w granicach 50-200 zł za pojedynczą sesję. A znów, w zależności od “zastosowania”, sesji potrzeba od kilku do kilkunastu. Jeśli kiedyś myślelibyście o biorezonansie, to uwierzcie mi: zamiast płacić dwie stówy za potrzymanie przez pół godziny elektrod, lepiej przeznaczcie ⅓ tej kwoty na dobrą książkę popularnonaukową. Inaczej wywalicie pieniądze w błoto: biorezonans ani nie diagnozuje, ani nie leczy.
I na koniec warto przypomnieć, że diagnostyczny biorezonans to coś zupełnie innego, niż obrazowanie metodą rezonansu magnetycznego, który jest rzetelną, mającą podstawy naukowe metodą. Podobnie z terapią – fale, których ma używać biorezonans, są do niej bezużyteczne, ale ogólnie fale elektromagnetyczne są jak najbardziej wykorzystywane do terapii, choćby nowotworów – przez napromieniowywanie. Odróżniajcie naukę od pseudonauki.
Źródła:
- https://www.omnicalculator.com/physics/de-broglie-wavelength
- https://evitum.pl/mezator-m1/
- https://www.doz.pl/czytelnia/a16603-Biorezonans__co_to_jest_jak_dziala_i_czy_jest_skuteczny_w_leczeniu_chorob_i_nalogow
- https://neurodata.pl/gsr/
- https://kyushiwellness.com/bioresonance-scan
- https://ktociewyleczy.pl/wiedza/leczenie/terapie-naturalne/2974-pole-elektromagnetyczne-czlowieka-a-biorezonans
- https://www.healthline.com/health/bioresonance
- https://www.karger.com/Article/Abstract/79446
- https://www.karger.com/Article/Abstract/57134
- https://www.karger.com/Article/Abstract/237460
- https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/16047707/
Zainteresowało Cię to, co czytasz? Chcesz wiedzieć więcej? Śledź nas na Facebooku, i – pozwól, że wyjaśnię!
Zanim „Bloger” zacznie się wypowiadać na tematy o których nie ma pojęcia a wiedzę czerpie z internetu to zapraszam do zapoznania się z badaniami klinicznymi, które potwierdzają skuteczność terapii biorezonansem. Pod nr DRKS00024523 zarejestrowany jest opis ww. badań na terenie Niemiec. https://drks.de/search/en/trial/DRKS00024523
Tłumaczenie jest dostępne na https://medivit.pl/raport-z-badan-klinicznych/
Ciekawy raport, który ładnie pokazuje niedostatki badania. Przede wszystkim, nie widzę żadnej grupy kontrolnej – punktem odniesienia jest stan danego pacjenta przed rozpoczęciem badania. Z raportu wynika, ze przynajmniej część pacjentów cierpiała na alergie sezonowe, a głównym typem alergenów były pyłki – należałoby więc wyniki dla nich porównać z wynikami pacjentów, na których nie stosowano terapii biorezonansem, cierpiących na te same alergie i w tym samym czasie, żeby wykluczyć wpływ naturalnego ustępowania objawów związanych z ustaniem pylenia.
W jaki sposób kontrolowano wpływ efektu placebo? Tego również nie widzę w raporcie, choć efekt ten jest znanym i dobrze opisanym problemem związanym z określaniem skuteczności terapii. Jest natomiast informacja, ze większość pacjentów nie stosowała leków przeciwalergicznych przed rozpoczęciem terapii biorezonansem – brak danych zarówno ilościowych, jak i jakościowych. Czy ta mniejszość, która leki stosowała, to 45% pacjentów? 5%? Jakie to były leki? Nie wiadomo.
I wreszcie ostatnia kwestia: czy w raporcie znalazły się dane dotyczące wszystkich pacjentów, którzy przed rozpoczęciem terapii spełniali kryteria kwalifikacji do badania? Jeśli rejestracja pacjentów do badań trwała 10 miesięcy i prowadzona była w 8 gabinetach lekarskich w Niemczech, to końcowa liczba ok. 130 pacjentów każe być w tej kwestii podejrzliwym. Warto swoją drogą zauważyć pewne rozbieżności – w raporcie jest mowa o 111 pacjentach, natomiast na stronie rejestru badań klinicznych jest informacja o końcowej liczbie pacjentów równej 127. Różnica wynosi niemal 15% i jest pozostawiona bez komentarza, co dodatkowo zwiększa wątpliwości dotyczące możliwego skrzywienia przez dobór pacjentów do raportu po wykonaniu badania.
Odnieś się do argumentów przytoczonych przez autora, zamiast sugerować bezpodstawnie że nie wie o czym pisze…to zwykła prymitywna próba zdyskredytowania autora.
Skoro jesteś taki świadomy, to oświeć nas jak by to miało działać…wyjaśnij to na podstawie fizyki a nie bełkotu i hokus pokus dla motłochu…
To jaki instytut przeprowadzał to badanie i kto je sponsorował?
Artykuł można porównać do sytuacji w której szanowny Autor nigdy nie zaliczył żadnej dziewczyny, lecz pisze rozprawki dlaczego blondynki są bardziej oziębłe od brunetek, posługując się opiniami zasłyszanych kobieciarzy z osiedla.
Dobrze przeprowadzony Biorezonans jest jak najbardziej skuteczny niezależnie od tego co napisze stu autorów, stu sponsorowanych przez kogośtam badań.. Sprawdziłem to na własnym przykładzie, gdy około dekadę temu zabiegi biorezonansem wyciągnęły z poważnej (oficjalnie nieuleczalnej) choroby – tu muszę przyznać, że faktycznie zanim trafiłem do dobrego gabinetu minęło trochę czasu i wizyt w niewartych polecenia gabinetach, lecz to wina braku rzetelnych informacji w przestrzeni publicznej, nieuregulowanego rynku, na którym jest spora grupa gabinetów z miernymi kompetencjami oraz artykułów dezinformacyjnych takich jak ten powyżej.
Skoro zabiegi biorezonansu są wielokrotnie tańszą alternatywą do leczenia np antybiotykami czy sterydami (są również o niebo bezpieczniejsze) to należy się zastanowić komu zależy na publikowaniu takich artykułów jak wyżej wymieniony… to już zostawiam czytającym.
Od czasu tej mojej przygody zdrowotnej, z biorezonansu w tym znalezionym gabinecie korzysta na bieżąco cała moja rodzina oraz przynajmniej kilkanaście innych poleconych przez mnie osób.. każda z tych miała u siebie bądź np. u swoich dzieci jakieś konkretne problemy i oczywiście na wejściu była bardzo sceptyczna, że to bujdy i że to szarlataństwo, lecz gdy w geście rozpaczy spróbowali i zobaczyli konkretne efekty już po paru zabiegach to z automatu stali się 'folarzami’ poprzez przekonanie się do metody.
ps. gdyby autor bądź jakiś jego klakier chciał za wszelką cenę odpowiedzieć jakimś badaniem to przypomnę, że w czasach kowida było 100 badań potwierdzających 100%ową skuteczność maseczek 😉
Po pierwsze, usilnie zachęcam do lektury naszego artykułu o efekcie placebo.
Po drugie, wiem, że jeśli ktoś od razu odrzuca wszelkie badania, to dyskusja raczej mija się z sensem, ale mimo to napiszę: proszę o przedstawienie tych 100 badań potwierdzających stuprocentową skuteczność maseczek.
Albo dziesięciu.
Albo chociaż pięciu?
Ale nie „no przecież były”, tylko link do konkretnego artykułu w recenzowanym czasopiśmie naukowym.
Bo ja nie znam ani jednego badania, które by wspominało o 100% skuteczności maseczek.
Artykuł dramat, podpisuje się pod wcześniejszym komentarzem w polsce trzeba dużo szukać aby znaleźć kogoś dobrego od biorezonansu. Ale jak się znajdzie to rozwiazuje się swoje problemy a potem innych członków rodziny, znajomych itd. Dzięki biorezonansowi (diagnostycznie) dowiedziałem się o źródłach moich problemów zdrowotnych wszystko udało się szybko ustabilizować. O żonie rodzicach znajomych i innej rodzinie nie wspomnę.
Jeśli to placebo to w wydaniu biorezonansu u nas ma 100% skuteczność.
Bardzo się cieszę, że się udało rozwiązać problemy zdrowotne. Nie zmienia to faktu, że biorezonans nie działa i nie ma możliwości, żeby działać – nie ma żadnego zjawiska, które mogłoby wyjaśnić jego działanie. Kombinacja pseudonaukowego bełkotu, zimnego odczytu, efekty placebo, prawdopodobieństwa i kilku innych kwestii.