Postać Richarda Feynmana już się u nas pojawiała wielokrotnie. Ot, choćby wtedy, gdy recenzowaliśmy Pan raczy żartować, panie Feynman. Teraz nadarza się kolejna okazja, ponieważ wpadła mi w ręce książka Feynman. Fizyka aż po grób pióra Jörga Resaga. Zupełnie inna niż typowa biografia. W jaki sposób? Pozwól, że wyjaśnię!
Biografia fizyki
Podstawowa różnica pomiędzy książką Feynman. Fizyka aż po grób a typową biografią jest przesunięty środek ciężkości. Owszem, znajdziecie tu typowe informacje na temat życiorysu bohatera. Dowiecie się, gdzie się urodził, jak spędził dzieciństwo, gdzie pracował i jak wyglądały jego relacje z rodziną. Trzeba jednak pamiętać, że autor jest fizykiem i to czuć podczas lektury. J. Resag skupia się bowiem właśnie na fizyce. Próbuje nam przedstawić Feynmana przez pryzmat jego badań. Można by wręcz powiedzieć, że nie jest to biografia fizyka, ale “biografia” fizyki dwudziestego wieku.
Co za tym idzie, książka jest zdecydowanie trudniejsza w czytaniu niż typowa biografia. Feynman stał się postacią kultową, jego sława zdecydowanie wykracza poza czystą fizykę, a jego życiem interesują się ludzie, których sama fizyka aż tak bardzo nie porywa. Od razu takim osobom książkę Feynman. Fizyka aż po grób szczerze odradzam, i odsyłam do innej pozycji: Pan raczy żartować, panie Feynman. Jeśli kogoś fizyka nie interesuje, to próba zmierzenia się z książką Resaga raczej nie skończy się dobrze.
Jeśli jesteście fizyką zainteresowani, to macie szansę wynieść całkiem dużo z lektury. Jednak zainteresowanie to jeszcze nie wszystko. Jak już wspomniałem, tekst jest dość skomplikowany, i niekoniecznie wszyscy mogą z niego skorzystać. Krótko mówiąc, trzeba dość dobrze rozumieć fizykę na poziomie szkoły średniej, a i przyzwoita znajomość matematyki też nie zawadzi. Choć autor stara się pisać zrozumiałym językiem, a do tego tekst zawiera liczne inforamki wyjaśniające co bardziej skomplikowane zagadnienia, to tekst zdecydowanie jest adresowany do odbiorcy mającego już solidne podstawy.
Fizyka aż po grób – dla wielbicieli fizyki
Niestety, dodatkowym utrudnieniem w odbiorze książki jest warstwa językowa. Tutaj to nawet nie kamyczek, ale solidny głaz do ogródka wydawnictwa PWN. Wydanie wygląda tak, jakby postanowili zaoszczędzić na tłumaczeniu i/albo na korekcie. Terminologia stosowana w polskim przekładzie często nie odpowiada standardowej. Najbardziej chyba rażącym przykładem są smaki kwarków, będące kalką angielskiego flavour (które funkcjonuje również w języku niemieckim), podczas gdy po polsku mówi się o ich zapachach. Jednak problemy nie dotyczą tylko słownictwa specjalistycznego. Również w powszechnym języku pojawia się wiele niezręczności czy dziwnych fraz, które trzeba przeczytać kilka razy, żeby zrozumieć. Występują tu także treści, które zupełnie wprowadzają w błąd. Jak na książkę, która opisuje ścisłą dziedzinę wiedzy, jest to naprawdę poważny zarzut. Warto zauważyć, że językiem oryginalnym jest niemiecki, co zmniejsza grupę ludzi mogących zapoznać się z oryginałem.
Czy jednak warto męczyć się z tym tekstem? Jeśli interesuje Was fizyka – zdecydowanie tak. Z innych książek dowiecie się o tym, że fizycy cenią całki po trajektorii i diagramy Feynmana. Przeczytacie też, że nagrodę Nobla nasz bohater dostał za wkład w rozwój elektrodynamiki kwantowej. Z książki Feynman. Fizyka aż po grób dowiecie się, co to dokładnie oznacza. Czym są te całki? W jaki sposób wykorzystuje się diagramy Feynmana, i co mają wspólnego z antymaterią? Co to w ogóle jest elektrodynamika kwantowa i jaki wkład miał w nią Feynman? Jeśli chcecie poznać odpowiedź na te pytania, warto się z tekstem zmierzyć. Pamiętajcie tylko, że nie będzie to lektura lekka, przy której można odpocząć. Wręcz przeciwnie, będziecie musieli się porządnie wysilić. Ale jeśli fizyka was interesuje – to warto.
Jeśli zachęciła Cię nasza recenzja i chcesz kupić książkę, a przy tym wspomóc naszego bloga, skorzystaj z oferty naszego partnera:
Zainteresowało Cię to, co czytasz? Chcesz wiedzieć więcej? Śledź nas na Facebooku, i – pozwól, że wyjaśnię!
[…] Liczne ramki, rysunki, kolorowe ilustracje – a trzeba zauważyć, że książka jest bardzo ładnie wydana! – służą temu, żeby przypadkiem nie zgubić czytelnika. Nie jest to jednak proste, bo w dalszych rozdziałach dochodzimy do naprawdę zaawansowanych tematów. Przykładem niech będzie zdanie: “Jeśli moment pędu czarnej dziury jest większy, niż połowa promienia Schwarzschilda, diagram Penrose’a nie przypomina krainy czarów Kerra”. Z jednej strony – uwierzcie mi, że każdy z tych terminów będzie zrozumiały po uważnej lekturze. Mało tego, nawet całe zdanie razem będzie miało sens. Ale z drugiej – lektura musi być naprawdę uważna. To nie jest książka do czytania od przypadku do przypadku, trzeba nad nią usiąść i się solidnie skupić – choć nie jest to ten sam stopień komplikacji, co recenzowana przez nas książka o Feynmanie. […]