grupa mężczyzn - naukowców siedzących na leżakach, portret Roberta Oppenheimera- mężczyzny w koszuli i garniturze oraz obok wybuch bomby atomowej

Robert Oppenheimer – ojciec bomby jądrowej

Czas czytania w minutach: 5

Stałem się Śmiercią, niszczycielem światów. Niedługo na ekrany kin wchodzi film poświęcony postaci słynnego naukowca, który po udanej próbie pierwszej w historii bomby jądrowej wypowiedział te słowa. Dziś przybliżymy Wam jego postać. Panie i panowie, przed Wami Robert J. Oppenheimer!

Fizyk nie zawsze teoretyczny

Nasz bohater, Robert Oppenheimer, był amerykańskim fizykiem teoretycznym. Jednak najbardziej znany jest nie ze swoich stricte naukowych, ale administracyjnych dokonań. Był kierownikiem Projektu Manhattan, mającego na celu opracowanie konstrukcji amerykańskiej bomby jądrowej. Wróćmy jednak do samego początku. Nasz bohater urodził się w Stanach Zjednoczonych w 1904 roku, w zlaicyzowanej żydowskiej rodzinie. Zanim związał się z fizyką, studiował chemię. Jeśli zaś o samą fizykę chodzi, to stały związek z fizyką teoretyczną poprzedził burzliwy romans z jej eksperymentalną siostrą. Burzliwy w dużej mierze dlatego, że przy wszystkich zaletach Oppenheimera, praca eksperymentalna akurat do jego mocnych stron nie należała.

Za to jakich miał nauczycieli! Po studiach na Harvardzie pojechał do Cambridge, gdzie pracował pod kierunkiem noblisty, J. J. Thompsona, odkrywcy elektronu. Następnie w Getyndze współpracował ze współtwórcą mechaniki kwantowej, Maxem Bornem, późniejszym noblistą. Poznał tam również takich ludzi jak Heisenberg, Pauli, Dirac czy Fermi – wszyscy byli noblistami. W tamtym czasie Getynga była jednym z głównych ośrodków fizyki teoretycznej.

To właśnie tam Oppenheimer opublikował wraz ze swoim promotorem pracę, która była jego najbardziej znanym wkładem w naukę. O co chodzi? Dotyczy ona obliczania energii układów składających się z jąder atomowych i elektronów. Ze względu na dużą różnicę ich mas, przybliżenie Borna-Oppenheimera mówi nam, że możemy osobno liczyć energię elektronów, a osobno – energię jąder. Jednak naukowe zainteresowania Oppenheimera nie koncentrowały się jedynie na fizyce cząstek elementarnych. Zajmował się również czarnymi dziurami. Miał również badać naturę wiązania chemicznego we współpracy ze słynnym amerykańskim chemikiem – Linusem Paulingiem, jednym z pięciorga dwukrotnych noblistów. Współpraca ta zakończyła się jednak szybciej, niż się zaczęła. Oppenheimer bowiem zaprosił żonę Paulinga na wspólny wyjazd do Meksyku1Swoją drogą, pani Pauling miała później podejrzewać, że fizyk był zauroczony nie nią, ale jej małżonkiem, któremu podarował między innymi własnoręcznie napisane wiersze, w których Dante mieszał się z geologią i miłością homoseksualną.

Charyzma naukowca

Ale, jak już wspomniałem, nie z osiągnięć naukowych jest Oppenheimer przede wszystkim znany. Choć te miał niewątpliwe, nawet jeśli nie wymienia się go jednym tchem w poczcie najznamienitszych fizyków minionego stulecia. Niektórzy spekulują, że to właśnie tytuł “ojca bomby jądrowej” sprawił, że nie wyróżniono go nigdy nagrodą Nobla2Ze względu na pacyfizm członków Komitetu Noblowskiego. A jak ten tytuł zdobył? Przyczyniły się do tego jego szerokie zainteresowania. Od poezji po sztukę. Od mineralogii po literaturę francuską. Ktoś taki z całą pewnością byłby w stanie ogarnąć myślami całość interdyscyplinarnego projektu, w którym fizyka będzie się przeplatała z chemią, metalurgią, aerodynamiką i innymi dziedzinami wiedzy. Co więcej, nasz bohater – choć w laboratorium miał dwie lewe ręce – miał jednak rozwinięty zmysł praktyczny, co również miało mu pomóc zarządzać projektem, mającym zaowocować czymś jak najbardziej namacalnym: chciałoby się rzec “gotowym produktem”.

Ale nie to było najważniejsze. Kluczowa była jego wyjątkowa charyzma. Oppenheimer był człowiekiem, który umiał zjednywać sobie innych. Potrafił oczarować ludzi i sprawić, żeby chcieli za nim podążać,a to wyjątkowy talent. Ci, którzy mieli okazję zobaczyć człowieka o nieprzeciętnej charyzmie w akcji, często nawet nie są w stanie zrozumieć, jak i dlaczego, ale pozostaje faktem, że inni są gotowi przyjąć cele charyzmatycznego lidera za swoje. Oppenheimer zaś potrafił dostrzec potrzeby swoich współpracowników i sprawić, żeby czuli się docenieni i otoczeni odpowiednią opieką. Najlepszym dowodem na to, jak szczególny był to talent, jest chyba fakt, że znany z ciętego języka i braku szacunku do autorytetów Richard Feynman nigdy nie powiedział publicznie złego słowa o swoim szefie – wręcz przeciwnie, wychwalał go pod niebiosa. Warto tutaj zauważyć, że to właśnie Oppenheimer zwerbował Feynmana do pracy w Los Alamos. Wahającemu się młodemu fizykowi zorganizował nawet ośrodek opiekuńczy w pobliżu placówki dla jego ciężko chorej żony.

Fizycy związani z Projektem Manhattan i pracujący w laboratorium w Los Alamos. Od pierwszego rzędu: Norris Bradbury, John Manley, Enrico Fermi and J. (Jerome) M. B. Kellogg. Robert Oppenheimer w czarnym płaszczu po środku, po jego lewej Richard Feynman.

Niszczyciel światów

Praca przy projekcie wiele Oppenheimera kosztowała. Ciągły wysiłek intelektualny i praca pod dużą presją przyczyniły się do pogłębienia epizodów depresji, które nawiedzały go przez całe życie. Wychudzony, przemęczony, musiał się nauczyć zarządzania projektem, w który zaangażowanych było nie – jak początkowo się spodziewał – stu ludzi, ale sześć tysięcy. Udało mu się to, ale też i o wiele więcej. Jako szef był zaangażowany… właściwie wszędzie. Pomagał łagodzić wszelkie konflikty, które przeciez w tak dużych grupach są nieuniknione. Był bezpośrednio zaangażowany we wszelkie prace stricte naukowe. Jego szeroka wiedza pomagała mu zrozumieć problemy, które jego ludzie napotykali na kolejnych etapach pracy3Więcej o tym, jak wyglądała sama praca, przeczytacie w recenzowanych u nas książkach E=mc^2 oraz Pan raczy żartować, panie Feynman. On wreszcie podejmował decyzje, które ważyły na dalszych losach projektu – jak choćby o gruntownej zmianie projektu bomby po uzyskaniu pierwszych próbek plutonu z reaktora produkcyjnego. I w końcu, niemal trzy lata po rozpoczęciu pracy, jego wysiłki przyniosły spodziewany efekt: 16 lipca 1945 wybuchła pierwsza bomba jądrowa. A nasz bohater, ojciec sukcesu… zaczął go żałować. Po czym popadł w niełaskę.

Jedyne kolorowe zdjęcie testu naziemnego wybuchu pierwszej bomby atomowej (kryptonim Trinity – nazwany tak przez Oppenheimera), 16 lipca 1945.

Zaczęło się od wizyty u prezydenta Trumana, w trakcie której Oppenheimer stwierdził, że ma krew na rękach i próbował przekonywać prezydenta do delegalizacji broni jądrowej. Przyczyną miała być bomba zrzucona na Nagasaki. O ile pierwszy wybuch w Hiroszimie miał być przez Oppenheimera uznawany za niezbędny do zakończenia wojny, o tyle jego zdaniem druga eksplozja z wojskowego punktu widzenia była całkowicie zbędna. Prezydent się zdenerwował i stwierdził, że w swoim gabinecie Oppenheimera więcej oglądać nie chce.

A później nastał w Stanach czas polowań na wiedźmy komunistów. A tak się składa, że nasz bohater poglądy miał lewicowe i wręcz sympatyzował z Partią Komunistyczną. Śledzony przez FBI, musiał stanąć przed komisją badającą “zachowania antyamerykańskie”. Kilka lat później stał się obiektem kolejnego dochodzenia, które zakończyło się odebraniem mu dostępu do spraw tajnych. Nasz bohater był w tym czasie dyrektorem Instytutu Badań Zaawansowanych i pozostał na tym stanowisku mimo problemów politycznych. Jednak ta decyzja odbiła się na nim bardzo negatywnie. Miał, krótko mówiąc, utracić radość życia.

Zapamiętany jako…

Pewna forma rehabilitacji i rekompensaty trafiła do niego dopiero w 1963 roku, kiedy to prezydent Kennedy przyznał mu Nagrodę Enrico Fermiego. Jest to jedna z najważniejszych nagród naukowych przyznawanych w USA. Trzy lata później Oppenheimer zrezygnował z zarządzania Instytutem Badań Zaawansowanych, a w kolejnym roku zmarł na nowotwór przełyku, do którego zapewne przyczyniło się jego nałogowe palenie papierosów.

Wyrzuty sumienia Oppenheimera: z lewej: Wybuch Little Boy nad Hiroshimą 6 sierpnia 1945; z prawej: wybuch bomby Fat Man nad Nagasaki 9 sierpnia 1945.

Do dziś pamiętany jest jako ojciec bomby jądrowej, rzadziej jednak wspomina się o tym, jak gorąco przeciwstawiał się dalszemu wyścigowi zbrojeń i – w szczególności – powstaniu bomby termojądrowej, czyli tak zwanej bomby wodorowej. Również jego ekscentryzm nie jest tak często wspominany. Ale jego postać jest pod wieloma względami fascynująca. Mam nadzieję, że nadchodzący film odda mu sprawiedliwość i przedstawi go jako człowieka z krwi i kości, a nie odpersonalizowany byt, fizyka-teoretyka żyjącego wyłącznie w świecie równań.

Źródła

  1. https://www.ias.edu/oppenheimer-legacy
  2. http://scarc.library.oregonstate.edu/coll/pauling/bond/narrative/page20.html
0 0 votes
Oceń artykuł
Powiadom mnie!
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments