Lit, jako nieodzowna część baterii litowo-jonowych, ma odegrać olbrzymią rolę w procesie transformacji energetycznej. A ta jest niezbędna, jeśli chcemy zatrzymać proces zmian klimatycznych. Ale dlaczego właśnie te baterie są nam niezbędne? I skąd możemy uzyskać lit? Tego możecie dowiedzieć się z książki “Lit: złoto przyszłości”, autorstwa Łukasza Bednarskiego, wydanej przez Wydawnictwo Helion – dziękujemy za udostępnienie książki do recenzji!
Lit: złoto przyszłości
Na początku trzeba powiedzieć jedno: choć na okładce książka obiecuje pasjonującą opowieść o technologii, to jej lwia część poświęcona jest historii, polityce i gospodarce. Nie zmienia to faktu, że 200 stron treści pochłania się z dużym zainteresowaniem – ale nie traktujcie tej książki jako wprowadzenia w świat baterii litowo-jonowych. Sekcja związana stricte z techniką zajmuje kilkanaście stron na końcu książki, i sprawia momentami wrażenie “doklejonej” po napisaniu całości. Ot, choćby przez fakt, że przez całą resztę książki autor pisze o “materiale, z którego wykonane są elektrody”, a dopiero na tych kilkunastu ostatnich stronach pisze więcej o tym, co to za materiał. Aczkolwiek też bez wzorów czy jakichkolwiek innych konkretów. Do tego Autor niestety nie ustrzegł się kilku błędów merytorycznych – stanowczo protestuję przeciwko nazywaniu litu najbardziej reaktywnym spośród metali!
A co z główną treścią książki? Tak jak wspomniałem, jest ona bardzo interesująca. Dowiecie się z niej bardzo wiele o systemie gospodarczym Chin i tym, jak bardzo odległy jest on od tego znanego Europejczykom czy Amerykanom. Dowiecie się, jak wyglądał przewrót wojskowy w Chile, i czego ten kraj oczekuje od potencjalnych inwestorów zagranicznych. Przy okazji, skoro mowa o bateriach, poruszony został też temat kobaltu i Demokratycznej Republiki Kongo, w której wydobywa się ponad1Solidnie ponad! połowę światowej produkcji tego metalu. Problem w tym, że tego wszystkiego dowiecie się, jeśli będziecie czytać naprawdę uważnie, czasem nawet poruszając się w tekście to w jedną, to w drugą stronę.
Niestety, o ile rozdziały (pomijając ten dotyczący spraw technicznych) ułożone są w dość logicznej kolejności, o tyle informacje wewnątrz rozdziałów rozmieszczone są dość chaotycznie. To, że Julio Ponce Lerou – swego czasu ważny gracz na chilijskim rynku surowców – jest zięciem Pinocheta, jest powtarzane w tekście po wielokroć, czasem nawet w odstępie jednej strony. Ale już wyjaśnienie, co to dokładniej jest “ekwiwalent węglanu litu” w oczy się nie rzuca. Tego typu przykładów niekonsekwencji jest więcej.
Lit i kwestie etyczne
Mimo to jest to wartościowa lektura. Na pewno dużym plusem są liczne przypisy, zajmujące niemal 20% książki. Oznacza to, że zaczynając od niej, można łatwo wwiercić się w bardziej interesujące kwestie. Dodatkowo bardzo zainteresowały mnie dyskutowane przez autora kwestie etyczne.
Otóż generalnie wszyscy jesteśmy przeciw pracy pracy w niebezpiecznych warunkach. Mimo to tak właśnie pracuje się w tzw. “rzemieślniczych kopalniach”, w których wydobywa się około 20% kongijskiego kobaltu. Ale co jeśli w okolicy nie ma żadnej innej dostępnej pracy? Czy powinniśmy nalegać na zamknięcie takich kopalń, które pomimo zagrożeń dają kobietom pewną dozę finansowej niezależności? A dzieciom – pieniądze na edukację, w praktyce niedostępną bez dodatkowych opłat? To – i wiele innych – to nie są łatwe pytania. I choćby dla nich warto tę książkę przeczytać. Tylko nie nastawiajcie się, że poznacie wiele konkretów dotyczących aspektów technicznych wydobywania i wykorzystywania litu. Dodatkowo zarezerwujcie sobie spokojny czas i miejsce na lekturę.
Jeśli zainteresowała Cię książka i chcesz ją kupić, skorzystaj z oferty poniżej, a wesprzesz naszego bloga:
Zainteresowało Cię to, co czytasz? Chcesz wiedzieć więcej? Śledź nas na Facebooku, i – pozwól, że wyjaśnię!