Witajcie w kolejnym odcinku naszej serii “Życie i czasy Elona Muska”! Dziś zajmiemy się kolejną gałęzią, którą postanowił zrewolucjonizować Musk, czyli transportem innym niż kosmiczny. Oznacza to, że bierzemy na warsztat Teslę, Hyperloopa oraz, jako powiązane głównie z tym drugim1Choć, jak zobaczycie, nie tylko!, The Boring Company.
Tesla, czyli rewolucja w elektromobilności
Na początek zabierzmy się za wytwórcę samochodów, czyli firmę Tesla. Niewątpliwie jest to, obok SpaceX, najbardziej znane dziecko kontrowersyjnego miliardera. Warto też wiedzieć, że choć jest to dziecko wychuchane i wypieszczone, to jednak – adoptowane. Choć oficjalnie figuruje wśród współzałożycieli, to Musk tylko zainwestował pieniądze uzyskane ze sprzedaży PayPala w już istniejącą Teslę. A ta z kolei zrewolucjonizowała branżę elektromobilności.
Dziś może nam się wydawać oczywistym, że wielu tradycyjnych producentów samochodów wprowadziło do oferty “pełnowymiarowe” samochody elektryczne. Ale dwadzieścia lat temu panowało powszechne przekonanie, że elektryk może pełnić funkcję małego auta miejskiego, o zasięgu maksimum kilkudziesięciu kilometrów. W sam raz, żeby dojechać do pracy, po drodze odwożąc czy odbierając dzieci ze szkoły… I tyle, powrót do domu i ładowanie. Każdy będzie przecież miał samochód spalinowy na jakiekolwiek dłuższe przejazdy. Tesla była pierwszą firmą, która zerwała z tym paradygmatem i powiedziała: nie, auto elektryczne może być jedynym i podstawowym autem w rodzinie. Może być szybkie, duże, może mieć solidny zasięg. Da się.
Wzlot i upadek Tesli
I rzeczywiście, dało się. Kolejne modele Tesli szły jak świeże bułeczki, a firma była na samym froncie rozwoju technologicznego. Pierwsze auto elektryczne o zasięgu powyżej 300 kilometrów, zastosowanie baterii litowo-jonowych, autopilot, sieć szybkich superładowarek… Oczywiście, jak to firmy Muska, trochę przesadzali z optymizmem w kwestii osiągania kolejnych kamieni milowych, ale inwestorów to nie zrażało. Cena akcji wystrzeliła w górę. W chwili wejścia spółki na giełdę za sztukę trzeba było zapłacić 17$. W szczytowym momencie ich cena wzrosła do niemal 500$.
Ale coś się zacięło w cudownym mechanizmie. A nawet kilka cosiów. Dziś akcje Tesli są już warte tylko ¾ tego, co w szczycie. Niedawno nawet ½. A powodów można wskazać szereg. O politycznym zaangażowaniu Muska napiszemy osobny artykuł, ale nie sposób tu nie wspomnieć, że znacząco się do tego spadku przyczyniło. Ale problemy były również natury inżynieryjno-technicznej.
Przede wszystkim: Tesla jest firmą produkującą samochody. Ale wycena jej akcji plasowałaby ją bardziej jako firmę działającą w zakresie nowych technologii. I do pewnego stopnia jest to, rzecz jasna, prawda… Problem w tym, że konkurencja nie śpi. Inne firmy już się zorientowały, że trzeba zacząć oferować elektryki, które mają podobne, a nawet lepsze parametry, niż dziecko Muska. Tesla przestała więc być produktem premium – ale jej cena wciąż plasuje ją w tym właśnie segmencie rynku. Co gorsza, okazuje się, że niekoniecznie idzie za nią jakość. Na przykład w ubiegłym roku w Danii 23% samochodów MY2020 Tesla Model 3, które musiały stanąć do obowiązkowego przeglądu, oblało go – jest to trzykrotnie więcej, niż kolejny elektryk na liście.
Etyczne samochody elektryczne
Jak większość dużych firm technologicznych w USA, Tesla jest często krytykowana z powodu łamania praw pracowników2Co nie jest też niczym nowym w firmach Elona Muska, ale o tym w przyszłości…. Większość zarzutów dotyczy dyskryminacji pracowników z powodów rasowych i płciowych. Tesla jest też jedynym dużym producentem samochodów w Stanach, w którym nie działają związki zawodowe, a próby ich zakładania są tłumione w zarodku.
Kolejne problemy mogą wydawać się bardzo hipotetyczne, bo dotyczą funkcji, która jest dopiero rozwijana. Jednym z celów Elona Muska jest stworzenie i wprowadzenie na rynek samochodów autonomicznych, czyli poruszających się niezależnie od kierowcy. W tej chwili Tesle są wyposażone w funkcję Autopilot, która stanowi raczej wspomaganie kierowcy. W przyszłości malowanej przez Teslę drogi na całym świecie są zajęte przez samojezdne pojazdy.
Pierwsza wątpliwość: już teraz właściciele samochodów z Autopilotem mogą wykupić dodatkowy pakiet Pełnej Samodzielnej Jazdy. Teraz potrafi on rozpoznawać światła i znaki drogowe, ale w planach jest umożliwienie przełączania samochodu w tryb automatycznej jazdy. Kojarzycie dylemat wagonika? To filozoficzny eksperyment myślowy, w którym wybieramy między pozwoleniem na to, aby wagon kolejowy przejechał kilka osób, które ma na swojej drodze, lub aktywną zmianę jego trasy tak, aby przejechał tylko jedną osobę. Jak ma się to do samochodów autonomicznych? Wyobraźcie sobie, że wasza Tesla po drodze na zakupy znajduje się w sytuacji, w której jadąc prosto zostanie uderzona przez ciężarówkę. A jeśli skręci w prawo uniknie wypadku, ale przejedzie człowieka przechodzącego na pasach. Oczywiście, ani Tesla, ani inni producenci rozwijający pojazdy autonomiczne nie chcą odpowiadać na pytania o to, jaką decyzję podejmą w takiej sytuacji ich samochody. A biorąc pod uwagę tempo, w jakim rozwija się branża, sami możemy być postawieni przed tym dylematem o wiele wcześniej, niż nam się wydaje.
Wątpliwość druga: istnieją badania wskazujące, że samochody autonomiczne mogą… nie zauważać przechodniów o ciemnym kolorze skóry. A konkretnie: nie rozpoznawać ich jako przechodniów, na których należy uważać. Badania nie wskazują bezpośrednio na rozwiązania stosowane przez Teslę, ale nie jesteśmy zbyt optymistyczni. W odróżnieniu od konkurencyjnego systemu laserowego LiDAR, Tesle do rozpoznawania drogi i przeszkód używają technologii opartej na kamerach i sztucznej inteligencji. Jego możliwości zależą od widoczności na drodze, słabo radzi sobie w silnym deszczu czy gęstej mgle. Amerykańska agencja zajmująca się bezpieczeństwem drogowym otworzyła w październiku dochodzenie, sprawdzające wypadki z udziałem samochodów Tesli, które miały miejsce w złych warunkach pogodowych – i były związane z ofiarami śmiertelnymi.
Superpociąg Hyperloop
Innym pomysłem Muska związanym z branżą transportową jest Hyperloop. To z kolei jest naddźwiękowa kapsuła, zabierająca na pokład około 30 osób, poruszająca się specjalnie przygotowanym tunelem, z którego odpompowano większość powietrza. Niskie ciśnienie3A co za tym idzie – niski opór powietrza, napęd elektromagnetyczny i brak kontaktu ze ścianami tunelu dzięki poduszce powietrznej4A więc brak tarcia ma zapewnić, że hyperloop będzie tak szybki, jak lot samolotem, ale jednocześnie tak tani, jak transport naziemny. Gdzie problem?
Cały szereg. Oczywiście, podstawowym jest koszt. Budowa hermetycznego tunelu i utrzymywanie w nim odpowiednio niskiego ciśnienia to nie jest tania sprawa. Tego typu pomysły na kolej magnetyczną już kiedyś były i nie znalazły uzasadnienia ekonomicznego – choć trzeba przyznać, że tam była mowa o zdecydowanie niższych ciśnieniach, co znacząco podwyższało koszt. Wiadomo więc, że jeśli by ten projekt został kiedyś wcielony w życie, to na trasach łączących duże i silnie powiązane metropolie. W Europie na przykład mówi się o trasie Sztokholm-Helsinki: niezbyt długa w linii prostej, ale pośrodku jest Morze Bałtyckie.
Jednak z tunelem wiążą się dodatkowe problemy. Od najbardziej prozaicznych – z czasem będą się tam dostawały przypadkowe odpadki, co może wywołać nierówną jazdę. Podobny efekt mogą mieć niewielkie odkształcenia wynikające z przesunięć tektonicznych. A co w wypadku utraty zasilania, gdy kapsuła utknie w połowie drogi między stacjami? W tunelu pod kanałem La Manche jest dodatkowy tunel ewakuacyjny… ale w wypadku hyperloopa z kapsuły nie będzie się dało wysiąść, nim nie zostanie przywrócone ciśnienie bliskie atmosferycznemu. Dodatkowo całość wydaje się łakomym kąskiem dla terrorystów. Komfort jazdy również stoi pod znakiem zapytania – od wspomnianych już zabrudzeń czy zniekształceń tunelu, przez psychologiczny dyskomfort bycia zamkniętym w szczelnej tubie bez okien, aż po hałas ze względu na przekraczanie bariery dźwięku. Oczywiście, jeśli cena i czas przejazdu będzie atrakcyjna, to pasażerowie się znajdą… Ale fakt, że na razie nie ogłoszono budowy nawet jednej linii, sugeruje, że z ten mąki chleba może nie być.
Nudna firma od wiercenia, czyli The Boring Company
Są też i tacy, którzy twierdzą, że hyperloop to zasłona dymna. A co się za nią kryje? The Boring Company, czyli to z dzieł Muska, które ma najzabawniejszą nazwę5I nie zapraszam do dyskusji. Cóż takiego niezwykłego ma być w firmie, która kopie tunele? Cóż. Samo kopanie nie jest niczym dziwnym. Trzeba przyznać, że niektóre innowacje TBC są całkiem ciekawe, jak choćby to, że ich maszyny mogą zacząć wykop z powierzchni Ziemi (nie muszą być wstawiane do wykopanego wcześniej dołka) i są w stanie budować ściany tunelu w czasie wiercenia. Ale przede wszystkim ma tu chodzić o zbieranie doświadczenia i udoskonalanie systemu, który ma się przydać zupełnie gdzie indziej…
A konkretnie: na Marsie. Tam, według wizji Muska, mają powstawać podziemne habitaty, które będą chroniły pionierów przed wpływem promieniowania kosmicznego. Już spotkałem się z doniesieniami, że pierwsze projekty przewidują dla nich kształt cylindryczny o średnicy zbliżonej do tunelu hyperloopa. Co więcej, ewentualny hyperloop będzie tam łatwiejszy do wprowadzenia: marsjańska atmosfera jest stukrotnie rzadsza od ziemskiej, więc nie będzie problemu z odpompowywaniem powietrza. Wierzycie w takie zbiegi okoliczności, że akurat przypadkiem hyperloop ma działać w warunkach, które na Marsie dostępne są od ręki? Ja nie bardzo. W każdym razie tu jest też powód, dla którego TBC tak mocno stara się rozwijać wiercenie autonomiczne z zasilaniem elektrycznym. Na Marsie silnik spalinowy będzie praktycznie nie do zrobienia, a możliwość puszczenia maszyny samopas – bezcenna. W tym kontekście rozmaite projekty Muska mogą traktować Ziemię jak poligon doświadczalny przed prawdziwym celem – Marsem.
Czy kiedyś marsjańscy koloniści pojadą z jednej bazy do drugiej hyperloopem, a następnie położą się spać w kapsule umieszczonej w tunelu wydrążonym przez tarczę wiertniczą Muska? Być może. A może miliarder prędzej splajtuje i pomysłem zajmie się ktoś inny. Na razie zejdźmy jednak na Ziemię i spójrzmy na dotychczasowe wykorzystanie tuneli. Na przykład system Las Vegas Convention Center Loop wykorzystuje tunele i autonomiczne Tesle do przewożenia pasażerów między stacjami. W ogóle sam Musk wspominał, że przyszłością transportu miejskiego mogą być układy tuneli, w których z dużą szybkością będą się poruszały autonomiczne pojazdy, przewożące wielu pasażerów i zatrzymujące się na wyznaczonych stacjach. Hmmm, zastanówmy się… Autonomiczne pojazdy, w podziemnym tunelu, układ stacji nie zajmujących zbyt wiele miejsca na powierzchni…
Gratulacje, Elon. Wymyśliłeś metro.
Bibliografia
- https://www.carscoops.com/2025/03/almost-1-in-4-tesla-model-3s-fails-government-safety-checks/
- https://parametric-architecture.com/from-hyperloop-to-mars-musks-vision/?srsltid=AfmBOorKapejnkisrYMvzn5z1fqHuXarmOxaRgSZco32dO-hXvEOO3Rf
- https://www.investopedia.com/articles/personal-finance/061915/story-behind-teslas-success.asp
- https://www.theguardian.com/technology/shortcuts/2019/mar/13/driverless-cars-racist
- https://arxiv.org/pdf/1902.11097
- https://www.automotivedive.com/news/nhtsa-opens-investigation-tesla-fsd-odi-crashes-autopilot/730353/
Zainteresowało Cię to, co czytasz? Chcesz wiedzieć więcej? Śledź nas na Facebooku, i – pozwól, że wyjaśnię!