Zostać zabitym przez własny wynalazek – to dopiero pech! Dodatkowo takie nieszczęście nie pozostaje tylko w sferze mitów (na pewno pamiętacie historię nieposłusznego Dedala). Otóż jeśli prześledzimy historię, natrafimy na nazwiska często bardzo zdolnych naukowców (i nie tylko), których ich własne odkrycia przedwcześnie doprowadziły do grobu. Specjalnie dla Was wybrałam najciekawsze historie śmierci spowodowanych przez własne wynalazki. Pamiętajcie, że słowo wynalazki jest tutaj umowne (bo czasem będą to produkty lub innowacje), tak samo jak słowo naukowcy – nie wszyscy wspomniani w moim artykule będą stricte naukowcami. Na liście znajdzie się również kobieta.
Franz Reichelt – latający krawiec
Więcej szczęścia, niż rozumu? To na pewno nie o nim! Franz Reichelt był francuskim krawcem austro-węgierskiego pochodzenia żyjącym u progu XX wieku. Nie zapisał się jednak w dziejach jako specjalista w swojej branży, lecz jako… pechowy pionier spadochroniarstwa. Reichelt w pewnym momencie kariery zaczął interesować się projektowaniem pierwszych jak na tamte czasy spadochronów. Nie spodziewano się jednak, że z projektowania przejdzie on także do testowania swoich wynalazków na manekinach i (oczywiście) samym sobie. Próbował on skakać z różnych wysokości, czasem łamiąc nogę, a czasem ratując kręgosłup upadkiem na stos siana.
Jednak możecie się domyślać, że któryś test… został w końcu przez niego oblany i przypłacony życiem. Reichelt po kilku nieudanych wizytach w urzędzie w 1912 roku w końcu zdobył pozwolenie. Zdecydował się na skok 4 lutego w zaprojektowanym przez siebie kombinezonie ze spadochronem. Chciał skoczyć z wieży Eiffela i nie omieszkał powiadomić o tym lokalnej prasy. Rzecz w tym, że pozwolenie dostał na testy spadochronowego garnituru z użyciem manekinów… Jak donoszą paryskie gazety z tamtego okresu, dopiero w ostatnim momencie nasz krawiec dał do zrozumienia, że skok chce przeprowadzić osobiście. Nie udało się go odwieść od tego zamiaru. Po przygotowaniach spokojny i pewny siebie Reichelt jak gdyby nigdy nic skoczył z architektonicznego symbolu Paryża. Jego “spadochron” owinął się wokół ciała, a sam Reichelt wylądował na skutej mrozem ziemi, zabijając się na miejscu. Świadkami jego upadku był tłum gapiów, kamerzysta oraz około 30 dziennikarzy, przez co eksperyment Reichelta jest bardzo dobrze udokumentowany – możemy nawet obejrzeć ponad stuletni film z tego nieszczęśliwego wypadku.
Thomas Midgley – pechowy wynalazca pechowych wynalazków
Pierwsza połowa XX wieku była bardzo intensywnym czasem dla rozwoju chociażby motoryzacji. Sporą rolę w pracy nad ulepszeniem silników samochodowych odegrał amerykański inżynier, chemik i wynalazca Thomas Midgley. Na zlecenie General Motors chcąc wyeliminować efekt stukowy w silniku, opracował on specjalny związek przeciwstukowy do benzyny (tetraetyloołów), który jednak był niezwykle toksyczny1Dzięki niemu jednak spalanie paliwa w silniku mogło przebiegać równomiernie i bez wybuchów, jak to wcześniej bywało., a którym zdążył się osobiście zatruć. Midgley w 1930 roku odkrył również freon. Tak, właśnie ten związek stosowany przez kilkadziesiąt lat spowodował (na szczęście odwracalne) dziury w warstwie ozonowej atmosfery. Nie bez powodu John Robert MCNeil (autor Encyclopedia of World Environmental History) stwierdził, że nasz inżynier „miał większy wpływ na atmosferę ziemską niż jakikolwiek inny pojedynczy organizm w historii życia na Ziemi”.
Jednak co zabiło Midlgeya? Czy było to zatrucie wynalezionym przez siebie tetraetyloołowiem? A może aerozole z odkrytym przez niego freonem? Otóż nie. W wieku 51 lat stwierdzono u niego rozwój choroby Heinego-Medina i Midgley został sparaliżowany od pasa w dół. Jednak, gdy jest się chorym inżynierem, potrzeba staje się matką wynalazku. Zaprojektował więc cały system linek pomagających mu podciągnąć się na łóżku. Jednak któregoś dnia zaplątał się w linki, a lekarze stwierdzili śmierć przez uduszenie. Ten amerykański inżynier zapisał się w historii nie tylko jako wynalazca dwóch niezwykle destrukcyjnych substancji, ale także został pokonany przez swój własny ostatni wynalazek.
Thomas Andrews – projektant Titanica
Zatopienie Niezatapialnego – ta myśl na pewno nie przyszła do głowy Thomasa Andrewsa, biznesmena i projektanta statków, w tym słynnego RMS Titanic2A także RMS Olympic i RMS Brittanica. Na frealny rejs Titanikiem w 1912 roku Andrews udał się jako projektant statku i przedstawiciel firmy Harland and Wolff. Podczas dziewiczego rejsu budowniczy okrętów obserwował pracę statku, czyniąc notatki z propozycjami drobnych poprawek. Jeszcze podczas podróży określał też Titanica jako “stworzony niemal tak doskonałym, jak tylko jest to możliwe dla ludzkiego mózgu”. Wkrótce jednak miał się dowiedzieć, jak bardzo się mylił.
Gdy Titanic zderzył się z górą lodową, Thomas Andrews był tak pochłonięty notatkami, że ledno zauważył katastrofę. Jednak od razu został wezwany do kapitana, a gdy nastąpiła ewakuacja, z odwagą zaczął przeszukiwać kajuty i namawiać pasażerów do natychmiastowego założenia kamizelek ratunkowych. Wiedząc, że jest mało czasu na ratunek, organizował ewakuację jak największej ilości ludzi do szalup. Do ratunku zmuszał też niechętnych pasażerów. Nie zdążył opuścić statku i utonął razem z 1500 innych pasażerów. Osierocił żonę i dziecko, a jego ciała nigdy nie odnaleziono. Jednak po śmierci jego pamięć przetrwała. Wśród ocalałych z katastrofy został zapamiętany jako bohater ratujący kobiety i dzieci przed śmiercią w lodowatych wodach Pacyfiku. Jego rodzinne miasto zadbało o jego wspomnienie, tworząc muzeum Thomasa Andrewsa, a w nazwano jego imieniem asteroidę 245158 Thomasandrews.
Maria Skłodowska-Curie
Nie muszę Was chyba przekonywać, że Skłodowska to niesamowita osobistość. Genialna polska uczona, dwukrotna noblistka oraz jedyna kobieta, która została uhonorowana Nagrodą Nobla z dwóch różnych dziedzin3Najpierw z fizyki za badania nad promieniotwórczością, a potem z chemii za odkrycie polonu i radu. Również i ona przypłaciła długoletnie badania, odkrycia, sławę i nagrody swoim życiem. Po odkryciu pod koniec XIX wieku promieniowania przez Henriego Becquerela podjęła pracę naukową nad radioaktywnością (sama też wymyśliła tę nazwę). Po pewnym czasie dołączył do niej poznany przez nią po studiach mąż Piotr Curie.
W 1898 roku zaprezentowali światu prace potwierdzające odkrycie nowych pierwiastków polonu i radu. Co ciekawe, Piotr Curie osobiście poddał swoje ramię bezpośredniemu działaniu radu, któremu “zawdzięczał” trudno gojącą się ranę.4Możecie sobie pomyśleć “czego to się nie robi w imię nauki” i właściwie dobrze myślicie – to dopiero początek. Po śmierci męża (zginął w wypadku) Maria skupiła się na pracy naukowej. Została pierwszą kobietą profesorem na Sorbonie, założyła Instytut Radowy. Gdy wybuchła I wojna światowa, jako pierwsza kobieta we Francji zrobiła prawo jazdy, by wozić aparaturę rentgenowską dla żołnierzy w polowych warunkach.
Jednak kilkudziesięcioletnia ekspozycja na pierwiastki promieniotwórcze musiała w końcu zebrać swoje żniwo. Pod koniec lat 20 zdrowie Marii bardzo się pogorszyło. Zaczęła tracić wzrok i słuch, aż w końcu stwierdzono u niej aplazję szpiku w wyniku promieniowania jonizującego. Zmarła w 1934 roku na ostrą białaczkę – jako jedna z pierwszych ofiar choroby popromiennej. Być może słyszeliście, że zarówno jej ciało, jak i wszystkie rzeczy osobiste są nadal niesamowicie radioaktywne przez skażenie najcięższym izotopem radu. Nawet meble i jej ubrania są nadal silnie radioaktywne. Maria przezornie została pochowana w trumnie z warstwą ołowiu, by ochronić otoczenie, a jej notatki przechowuje w ołowianych naczyniach Biblioteka Narodowa.
Życie za naukę
A co z mitami w tym temacie? Oczywiście znajdą się również i tutaj. Mogliście kiedyś spotkać się z błędnym przekonaniem, że francuski lekarz Joseph-Ignace Guillotin skończył na swoim własnym wynalazku. Tymczasem po pierwsze to nie on był twórcą śmiercionośnej maszyny, a po drugie zmarł prozaicznie – śmiercią naturalną. Również podobny fake news krążył swego czasu o twórcy Segwaya, który spadł z klifu jadąc swoim własnym wynalazkiem. Jednak tak naprawdę chodziło o inną osobę – nie wynalazcę, a inwestora firmy.
Jak widzicie na podstawie powyższych opowieści, nie brakuje wynalazców i odkrywców, których zabiły ich własne odkrycia. Czy to chichot losu, czy zbytni optymizm aspirujący do Nagrody Darwina, czy wyraźne poświęcenie w imię nauki – historia znajdzie sposób, aby ich zapamiętać i (jeśli trzeba) uhonorować.
Źródła
- https://www.smithsonianmag.com/smart-news/one-man-two-deadly-substances-20th-century-180963269/
- https://pubs.acs.org/doi/10.1021/om030621b
- Sharon Bertsch McGrayne: Prometheans in the lab: chemistry and the making of the modern world. Sharon Bertsch McGrayne, 2002
- https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k240753c.zoom.f4.langFR
- https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k289483x.zoom.f2.langFR
- https://en.wikipedia.org/wiki/Franz_Reichelt
- https://web.archive.org/web/20080209012103/http://world.std.com/~jlr/doom/andrews.htm
- Maria Skłodowska-Curie: Autobiografia i wspomnienia o Piotrze Curie. Warszawa: Dom Wydawniczo-Promocyjny GAL, 2004
- https://www.nio.gov.pl/o-instytucie/historia-instytutu/o-patronie/
- Andrzej Brzozowski. Kalendarium życia Marii Skłodowskiej-Curie. „Mówią Wieki. Magazyn Historyczny”. 3, s. 6–7, 2012. Warszawa: Bellona
- https://www.newsweek.pl/zdrowie-i-nauka/nauka/radioaktywna-maria-sklodowska-curie/xgs4h0v
- http://www.whonamedit.com/doctor.cfm/2275.html
Zainteresowało Cię to, co czytasz? Chcesz wiedzieć więcej? Śledź nas na Facebooku, i – pozwól, że wyjaśnię!